wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział I

Nazywam się Irena Terka, z domu Klepczyńska. Urodziłam się 22 września 1921 roku w niewielkiej miejscowości Kołacin, oddalonej około 30 kilometrów od Łodzi. Miałam siedmioro rodzeństwa: Marysię, która zmarła zaraz po urodzeniu, Stanisława, Henryka, Stefana Jurka i Janka, który niestety urodził się nieżywy. Ja przyszłam na świat jako trzecie dziecko. Moja mama miała na imię Władysława, tata - Jan.


Jak żyło się na wsi w latach 20 i 30? Bardzo ciężko. Jedynym dochodem większości osób była sprzedaż zboża, ziemniaków lub produktów zwierzęcych: jajek, mleka... Można było również zarobić na pracy w młynie. My mieliśmy kawałek swojego pola oraz kury i krowy.



Skończyłam Szkołę Podstawową w Kołacinie - 6 klas. Szkoła podstawowa była bezpłatna, ale za dalszą edukację trzeba było płacić, a nas nie było stać. Nasza rodzina była biedna, do szkoły na drugie śniadanie mama robiła mi zwykły placek z mąki i jajek, podpiekała go na piecu. Wstydziłam się w klasie, że nie mam normalnego chleba. Swoją "kanapkę" trzymałam pod ławką, a żeby ugryźć, chowałam głowę. Jednak nie miałam się czego wstydzić, niektórzy nie mieli nawet takich placków...

Bardzo dobrze wspominam kierownika naszej szkoły - Pana Dobrzyńskiego. Był bardzo mądrym człowiekiem.


Po skończeniu 14 lat pomagałam rodzinie Pietraszewskich, właścicielom dworu w Kołacinie. Pan Pietraszewski był rotmistrzem, natomiast Pani Pietraszewska zajmowała się majątkiem. Byli bardzo inteligentnymi ludźmi. Ja opiekowałam się dwiema dziewczynkami - Hanią i Basią, ich córkami. Czasem również sprzątałam i przygotowywałam ciepłą wodę do kąpieli. Nie traktowali mnie jednak jak zwykłej pokojówki czy opiekunki, ale jak członka ich rodziny. Pomagali nie tylko mojej rodzinie. Każdy, kto potrzebował pomocy nie odszedł z niczym. Pani Pietraszewska słynęła z tego, że udzielała pomocy przy poważnych skaleczeniach i urazach. Nie brała za to pieniędzy.


zdjecie wykonane przed wojną. Ja - druga od lewej na górze.
Mężczyzna trzymający niemowlę na rękach to mój
brat Stanisław. Trzyma swoją córkę.
Ja osobiście bardzo interesowałam się polityką. Pomimo tego, że byłam bardzo młoda, lubiłam wiedzieć co dzieje się w Polsce i na świecie. Śledziłam wydarzenia jak tylko mogłam, choć jedyne dostępne media to były gazety. Czasem usłyszało się od kogoś wracającego z miasta jakąś nową, ciekawą informację. W roku 1939 nastroje polityczne nie były dobre, każdy spodziewał się, że może wyniknąć pewien konflikt, jednak nikt nie przewidział, że wojna, która wybuchła 1 września będzie aż tak okrutna i pochłonie tyle milionów ofiar...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz